RST m29

 

RST - marka znana od wielu, wielu lat – firma, szczycąca się produktami, które zyskały miano kultowych, szczególnie w drugiej połowie lat 90, a jednocześnie firma, która równie szybko zaprzepaściła ten wspaniały dorobek i do niedawna była kojarzona z ciężkimi, topornymi, niskiej trwałości amortyzatorami. Na szczęście od mniej więcej roku 2008 RST przeżywa swój wielki powrót na salony.

Michał Śmieszek

 

W ofercie pojawiają się widelce przeznaczone praktycznie do wszystkich typów rowerów a najważniejsze, że czuć powiew świeżości i jakości. Obecnie RST dzielnie walczy o "średnią półkę" z firmami takimi jak SR SUNTOUR i SPINNER.

 

Dostępność oraz oferta amortyzatorów do rowerów 29 calowych zawsze była mizerna w porównaniu do modeli pod koło 26". To akurat nie dziwi, obserwując chociażby europejską niechęć do amerykańskiego wielko-kołowego uwielbienia  oraz niską świadomość klientów. Tym bardziej cieszy więc fakt, że RST jako jedna z pierwszych firm wypuściła model specjalnie przeznaczony do 29erów.  M29 AIR okazał się hitem w premierowym sezonie. W swojej klasie cenowej był wzorem, zbierał bardzo pochlebne opinie użytkowników, testerów, stanowił wyraźną konkurencję dla bardziej znanych marek i modeli z górnej półki.

 

To co wyróżniało pierwsze modele M29 AIR to jakość pracy i ponadprzeciętna sztywność - test widelca można przeczytać choćby na naszej stronie w dziale testy.

 

W 2010 roku RST postanowiło odmłodzić swój bestsellerowy widelec. Jak wygląda i jak działa RST M29 po kuracji odmładzającej?

 

Z PUDŁA...CZYLI "JA SEM ELEKTRONICKY  MORDULEC"

 

Pierwsza rzecz, która na dzień dobry kłuje w oczy to głęboki połysk czerni i brak piwotów. RST idzie z duchem czasu, i słusznie lub nie uważa, że hamulce szczękowe w przypadku twenty-ninerów to przeszłość. Nie można odmówić im racji choć przyzwoitość nakazywałaby możliwość wyboru. Ach te twarde prawa rynku!

 

W każdym razie obcięcie tychże spowodowało, że sztuciec zyskał naprawdę bardzo dużo na wyglądzie - nie jest już taki "spuchnięty" w okolicach podkowy i wygląda bardzo bojowo. Dopełnieniem nowego oblicza RST jest nowe malowanie.

 

O ile projektanci pozostawili dolne golenie oraz koronę w połyskująco-czarnym lub perłowo-białym kolorze (w Polsce dostępna jedynie czarna wersja), to kompletnie zrezygnowali z dotychczasowych, raczej mało atrakcyjnych etykiet na rzecz dużego i wyraźnego loga M29 w srebrnym kolorze i czcionce ściągniętej z tabliczki znamionowej modelu T-800 z filmu: "Terminator” vel „Elektronicky Mordulec". Czerń goleni koresponduje z złotą powłoką goleni wewnętrznych. Hasta la vista Baby!

 

Kolejną nowością, która wpada w oko, to zupełnie od nowa skonstruowana manetka blokady skoku i regulacji kompresji. Widać że inżynierowie z RST uważnie czytali opinie użytkowników...oraz są fanami Toma Cruise i TOP GUN.

 

P1210824_resize

 

Manetka przypomina kształtem spust ognia w myśliwcu bojowym. Aż chce się naciskać duży, aluminiowy cyngiel i za chwilę zwalniać blokadę mniejszym czerwonym....I tylko w słuchawkach słychać głos pilota: "Pozor, Pozor....tu MIKE-TOO-NINER ALFA-INDIA-ROMEO, LOCK@ROLL!"

 

Miłym wizualnie akcentem jest niebieskie aluminiowe pokrętło regulacji tłumienia. Na lewej goleni mamy również aluminiowy, odkręcany kapsel zakrywający zawór asysty powietrznej. Dolne golenie posiadają oliwiarki, co utwierdza mnie w przekonaniu że RST wykupiło od Manitou licencję na system tłumienia z przed ery R-7, RELIC, itp.

 

Generalnie z oceną wyglądu jest jak oceną siodełka - zależy od punktu siedzenia. W każdym razie moje zmysły estetyczne bardzo pozytywnie odbierają nowego M29 AIR, mimo że nie jestem fanem Toma Cruise.

 

To co na pewno interesuje potencjalnych nabywców, to waga realna. Szanowni klienci! W roku 2010 RST M29 AIR waży wraz z manetką i nie dociętą rurą sterową 2080g. Czy to dużo czy mało? Ja odpowiem, że przeciętnie w stosunku do modeli z najwyższej półki, a rewelacyjnie w tym przedziale cenowym.

 

JAZDA...CZYLI "NE UBIWAJTE ME PANE TERMINATORE!"

 

Na początek garść informacji technicznych ze strony polskiego dystrybutora:

  • Skok: 80 mm, 100 mm
  • System amortyzacji olej (P) / powietrze (L)
  • Tłumienie: olejowe
  • Regulacje: naprężenie wstępne, tłumienie odbicia, tłumienie kompresji, blokada skoku
  • Rura sterowa: aluminium 7050
  • Korona: aluminium
  • Golenie wewnętrzne: Ø 32 mm, aluminium 7050, anodowane
  • Golenie zewnętrzne: magnez
  • Rozstaw goleni: 130 mm
  • Mocowanie hamulców tarczowe (post mount)
  • Zalecany maksymalny rozmiar tarczy: 180 mm
  • Cena detaliczna: 849 PLN

RST m29

 

Tajwańskiego Terminatora przymocowałem do czeskiej ramy Author Instinct 29 A.D. 2010, aby otrzymać homogeniczność (od jednego dystrybutora) głównych podzespołów  :)). M29 jak przystało na widelec wyższej klasy posiada aluminiową rurę sterową. Docięcie jej, to kwestia chwili i dwóch łyków polskiego piwa.

 

Następny punkt programu - manetka blokady skoku. Jej założenie wymaga niestety trochę więcej łyków złotego napoju, gdyż RST zrezygnowało z dwuczęściowej obejmy. Jesteśmy zmuszeni ściągnąć wszelkie chwyty, manetki i rogi stojące na drodze. Na pocieszenie otrzymujemy za to regulacje kąta ustawieni dźwigni, co moim zdaniem jest genialnym pomysłem. Jesteśmy w stanie ustawić sobie precyzyjnie i wedle własnych upodobań jak będziemy naciskać dźwignię. Dodatkowo obejma jest na tyle wycieniowana, że bez problemu mieści się pod „telewizorkami” manetek SHIMANO XT/SLX, dzięki czemu całość prezentuje się na kierownicy schludnie i nie zabiera cennej przestrzeni. RST nie zrezygnował z regulacji kompresji w manetce. Mamy możliwość cztero-stopniowej kompresji aż do pełnej blokady.

 

Kolejną czynnością jest sprawdzenie ilości wiatru w lewej goleni. Standardowo fabryka pompuje ok. 100 „psów” (P.S.I), co odpowiada wadze ok. 75-80kg. W związku z tym, że taką wagę miałem ostatni raz w przedszkolu musiałem dopompować sobie sztuciec. Zwiększenie ciśnienia wyraźnie pomogło – widelec nadal uginał się ale nie zapadał. Szkoda, że producent nie daje w pakiecie dedykowanej pompki, tak jak czyni inna konkurencyjna firma. Czas zaliczyć pierwsze dropy, hopy...

 

Od M-29 AIR 2010 oczekiwałem co najmniej takiej samej pracy, jak od jego starszych braci. Użytkownicy chwalili do tej pory wysoką sztywność goleni, ale narzekali na niewielką czułość na małych nierównościach, liściach, kostce Bauma. Wygląda na to, że mój egzemplarz jest zaprzeczeniem tych ocen. Powiem więcej, byłem tak zaskoczony płynnością ugięcia że postanowiłem sprawdzić czy przypadkiem nie ubyło wiatru w lewej komorze oraz piwa w bidonie. Nie ubyło!!

 

Charakterystyka ugięcia typowa dla amortyzatorów  z asystą powietrzną – utwardza się znacznie z każdym centymetrem.  Ze względu na obecność O2 zamiast sprężyny amortyzator nie jest super czuły i naprawdę małe nierówności nie wyprowadzą go z równowagi. Za to uwielbia średniej wielkości dziury. Tu pracuje najlepiej. „Kamienie jak telewizory” też łyka, ale 80mm skutecznie ogranicza takie ekstremalne użytkowanie.

 

Tłumienie powrotu (Rebound) umieszczono, tak jak niegdyś u konkurencji na spodzie prawej goleni. Takie umieszczenie oczywiście uniemożliwia jakiekolwiek zmiany w trakcie jazdy. Z drugiej strony tak wielu producentów stosuje identyczne rozwiązanie, że nie poczytuję tego za  IV rozbiór Polski. Regulacja odbywa się stopniowo...i zauważalnie działa, co nie jest takie oczywiste w przypadku innych Panów Terminatorów z fabryki RST .

 

Widelec ciężko dobić przy odpowiednio dobranym ciśnieniu, wręcz uważam to za niewykonalne. Mimo to RST jest w stanie wykorzystać do 90 swojego skoku co moim zdaniem nie jest złym wynikiem. Niewątpliwą zaletą jest to, że w trakcie normalnej jazdy po płaskim M-29 nie ugina się od byle mocniejszego „depnięcia”. Dopiero sprint na stojąco powoduje aktywację systemu bujania u naszego Terminatora. O sztywności M-29 pisało już wielu. Pod tym względem mój egzemplarz nie różni się od poprzedników. Koło jest pewnie osadzone w hakach goleni. Wyjazd z kolein, podjazdy pod krawężniki nie robią na nim wrażenia. Jest bezuczuciowy jak filmowy cyborg .

 

Przez ostatnie 3 miesiące amortyzator przejechał około 2000km, w tym kilka maratonów, wycieczek w trudnym, niezwykle górzystym mazowieckim terenie. Kąpał się w powodziowej wodzie i taplał po zawory w błocie. I co? I nic! Działa jak nowy. Złote ślizgi połyskują tym samym odcieniem, czerń goleni jest tak samo głęboka. Manetka blokuje ochoczo. ZERO luzów, stuków, pisków, klaskania uszami. Jedynie srebrna cyfra 9 straciła nóżkę. A to pech! Biedny pan Terminator. Malkontenci i narzekacze....odebrało wam głos?

P1210830_resize

 

M-29 AIR...DZIEŃ SĄDU

 

„...Terminator typ T-101 serii 800 jest najbardziej zaawansowanym technicznie organizmem cybernetycznym – cyborgiem (żywa tkanka pokrywająca autonomiczny samosterujący mechanizm), skonstruowanym w roku 2018 w ośrodku doświadczalnym Skynetu. Zaprojektowany jako maszyna dominacji na polu walki z ocalałymi po Dniu Sądu ludźmi....”(www.wikipedia.org)

 

To nie ten czeski film....nasz terminator, model RST M-29 AIR to rzeczywistość w świecie Wielkiego Koła. Jest potężny i przerażająco skuteczny na polu walki jakim są dla niego doły, korzenie, kamienie. Połyka przeszkody i wypluwa.....RST M-29 AIR ewoluuje – zniknęły piwoty, całkowicie przeprojektowano manetkę blokady skoku. To dobrze rokuje na przyszłość. Najważniejszym elementem jaki zdecydowanie powinien poprawić producent to waga. Lekko ponad 2kg w przypadku amortyzatora do 29era to nie jest dramat, ale również nie powód do chwały. Na rynku dostępne są konstrukcje sporo lżejsze choć rzeczywiście droższe. Gdyby jednak udało się zbić wagę nie zwiększając znacząco ceny, to RST może kiedyś zostać bestsellerem wśród amortyzatorów 29”.

UPDATE 2011

Widelec sprawuje się doskonale. Ma już za sobą ciężką, polską zimę, tony soli i piachu. Jeśli chodzi o kilometry to nabite jest co najmniej 4 tysiące, więc można już śmiało powiedzieć o realnej trwałośći produktu tajwańskiego producenta. Jeśli chodzi o stronę wizualną to koniecznie muszę wspomnieć o znacznej poprawie jakości powłoki lakierniczej. W starym M29 po zimie wyraźnie widoczne były odpryski spowodowane zarówno uderzeniami kamieni ale także częstego traktowania uliczną solanka. W wersji 2010 tego nie ma. Golenie są gładkie jak pupa niemowlaka. Jedynym słabym punktem są naklejki, te niestety nie wytrzymują kapieli w ulicznej, zimowej breji. Odpadły już niemal wszystkie. Terminator stracił tożsamość :(. Na szczęście amortyzator służy do tłumienia a nie do podziwiania, więc o wiele bardziej istotne jest dla nas to co skrywają czeluści czarnych dolnych goleni

Rzeczywiście, najciekawsze tajemnice skrywa wnętrze...Nie będę kłamał - w wersji z piwotami (rocznik 2008/2009) po rozebraniu olej był przerobiony a w paru miejscach na powierzchni ślizgów pojawiły się wytarcia i rdzawy nalot, co świadczyło o słabym wykończeniu górnych goleni. Co skrywa RST M29 2010?

Czystość!!!.....ZERO brudnego oleju, zero ubytków, zero wytarć, zero luzów - NIC!. Jedynie smar przy uszczelkach kurzowych był już przerobiony, ale nadal miał resztki fabrycznego koloru!. Uszczelki są całe i niepopękane. Wszystkie elementy dało się bez problemu rozkręcić, wyczyścić i złożyć do kupy. Z racji braku pod ręką wspaniałych produktów dedykowanych do amortyzatorów byłem zmuszony wlać do środka olej hydrauliczny HL-68. Jest on o wiele gęstrzy od fabrycznego, co przełożyło się natychmiast na charakterystykę pracy - RST przestał nerwowo odbijać przy maksymalnie otwartej "przepustnicy". Jestem naprawdę pod wrażeniem....

P1230423